Doświadczałem obecności Boga na różnych płaszczyznach swojego życia, ale niespecjalnie w kwestiach finansowych. Raczej nigdy nam nie zabrakło na podstawowe potrzeby, ale żyliśmy na przysłowiowy „styk”, czyli od wypłaty do wypłaty. Zacząłem nawet myśleć, że Boga te sprawy nie interesują. W pracy bezskutecznie starałem się przez ponad 2 lata o podwyżkę, nawet zrobiłem studia podyplomowe z Zarządzania Projektami, aby wzmocnić argumenty i to też nie pomogło. Kolejni koledzy opuszczali firmę tracąc nadzieję na jakiekolwiek pozytywne zmiany – ja nie ukrywam, że już też zacząłem myśleć o zmianie pracy, choć trochę się obawiałem mając kredyt i 2 małych dzieci – bo czy na pewno zmiana pracodawcy wyjdzie na lepiej?
Pewnego wieczoru przeglądałem z żoną youtube’a w celu włączenia jakieś konferencji/świadectwa do posłuchania – zainteresował nas jeden z tytułów od Marcina Zielińskiego „Czy twój portfel się nawrócił” (polecam: o uwielbieniu Boga w dziesięcinie). Marcin powiedział, że Bóg chce nam dawać życie w obfitości jeszcze tu na ziemi, chce, abyśmy żyli godnie, jako dzieci Boże i mieli wszystko, co potrzebne do niesienia dobrej nowiny dalej do innych. Powiedział też, że Bóg jest wierny swoim obietnicom, ale oczekuje od nas, że i my będziemy dawać i będziemy wspierać potrzebujących – niby to wszystko już wiedziałem, ale tego wieczoru te słowa w końcu dostały się do wnętrza mojego serca. Przyszedł tego wieczoru również natłok myśli:
* „Kto hojnie sieje ten hojnie zbierać będzie” – odnosząc to do swojego życia pomyślałem „mało daję innym mało sam dostaję…”
* „Kto z was pomaga moim braciom najmniejszym mnie pomaga” – odnosząc do swojego życia pomyślałem, że miałem tyle okazji, gdy mogłem komuś pomóc i odmówiłem nierzadko oceniając jeszcze kogoś z góry „a to pijak na pewno” lub usprawiedliwiając się „sam potrzebuję pomocy” albo „nie mam teraz czasu”
* „Wdowa, która wrzuciła 1 grosz dała najwięcej ze wszystkich” – te słowa nabrały dla mnie nowego sensu, uświadomiłem sobie, że ona naprawdę najwięcej dała, bo sama nie miała praktycznie nic, ale i tak podzieliła się tym, co miała – a ja?? Gdzie w tym wszystkim ja się odnajduję? Kim jestem? Kim naprawdę jestem?
Usiadłem i zacząłem liczyć czy stać moją rodzinę na dziesięcinę – wyniki obliczeń nie były korzystne. Okazało się z rachunków, że jak oddamy te 10%, do czego zachęca konferencja Zielińskiego to po prostu zabraknie nam pieniędzy na wyżywienie w trakcie miesiąca. I wtedy przyszły kolejne myśli:
* „Piotr, który wyszedł z łodzi i poszedł w kierunku Jezusa” – decyzja wbrew wszelkiej logice. Ale miał wiarę skoro wyszedł, wiemy, że później zwątpił i zaczął tonąć, ale nawet wtedy Jezus go nie zostawił i nie pozwolił mu zginąć. Czy i ja mam tę odwagę i wiarę Piotra, aby wyjść ze swojej łodzi na morze?
* Znów wdowa, która dała 1 grosz – nie patrzyła na to, z czego będzie żyć jutro. Uwierzyła Jezusowi, że się o nią zatroszczy.
* No i kompletnie nie dawało mi spokoju zakończenie konferencji Marcina – „Przemyślmy to, prześpijmy się z tym, a za tydzień zbiórka” – spojrzałem w kalendarz i równiutko za tydzień miałem dostać wypłatę (równiutko za 7 dni).
Podjęliśmy z żoną tę decyzję wspólnie – wychodzimy z łodzi naśladując Piotra, czy tę wdowę, która dała, choć nie miała. No, bo przecież czyż nie na tym polega wiara? Jeżeli nie na tym, to na czym? I tak sobie myśląc zawierzyliśmy te sprawy finansowe Jezusowi – wygląda na to, że nam zabraknie w trakcie miesiąca, ale chcemy Jezusa uwielbiać w dziesięcinie, zacząć pomagać innym i chcemy wierzyć, że Jezus nas nie zostawi.
Kochani, co się zaczęło dziać później jest po prostu NIESAMOWITE. Bóg zaczął nam dawać w obfitości na wiele sposobów, my mu daliśmy wg nas dużo, ale dostaliśmy dużo więcej. Oto kilka przykładów:
1) Bóg obniżył nasze comiesięczne koszty – nasz 3-letni synek dostał się do przedszkola publicznego, w co już przestaliśmy wierzyć, że się dostanie, bo rekrutacje były zakończone a on ciągle był bez przedszkola – i to był konkret bo nie wiem czy wiecie ale przejście z przedszkola publicznego do prywatnego oznacza +600 zł do budżetu miesięcznie
2) Bóg podwyższył nasze dochody – w pracy dostałem awans i wręcz serię podwyżek – generalnie na przestrzeni miesięcy (nawet nie całego roku) Bóg prawie podwoił moją pensję (sama praca też zaczęła się dla mnie ciekawsza, bo ambitniejsza i bardziej odpowiedzialna) – co ciekawe ja już przestałem się o podwyżki starać tylko, jak mówiłem, zacząłem myśleć o innej pracy, a to się po prostu zaczęło dziać „samo”
3) Poza podwyżkami Bóg obsypał mnie w pracy również premiami – z różnych okazji/projektów
4) Zaczęliśmy dostawać 500+ na 2-gie dziecko
5) Rodzice postanowili, że mogą i chcą nas finansowo wspierać co miesiąc (nie prosiliśmy ich o to i znów można by powiedzieć, że „samo” się to zaczęło dziać)
6) Zaczęła nas wspierać rodzina, z którą nie mieliśmy dotąd zbyt dobrych kontaktów – dali nam dla naszej córeczki tyle ubrań po swoich córkach, że mówię wam uczciwie moja żona musiała z dziećmi wracać piechotą do domu, bo ledwo ja jako kierowca spakowałem się do samochodu – samochód był po prostu pełny ubrań dziecięcych.
Błogosławieństw w kwestiach materialnych było oczywiście więcej – wymieniłem powyżej 6 takich najbardziej mocnych, które utkwiły w mojej pamięci.
NO I JAK TU POWIEDZIEĆ, ŻE BÓG NIE JEST WIERNY SWOIM SŁOWOM, GDY MÓWI ŻE CHCE NAM DAWAĆ ŻYCIE W OBFITOŚCI! 🙂 Patrząc w sensie dosłownym na punkt 6) naprawdę ledwo domknąłem samochód :))
Niech Bóg będzie błogosławiony teraz i zawsze! Bóg Ojciec, który troszczy się o nas, o dzieci swoje, który chce nam dawać życie w obfitości jeszcze tu na ziemi, który wierny jest swoim słowom! 🙂
A pomyślcie tylko, co na nas musi czekać po śmierci? Jeżeli to wszystko, co możemy mieć/dostać tutaj to NIC w porównaniu do tego, co nas czeka 😉
CHWAŁA PANU!!!